Impresje z wizyty w Świątyni Nauki. Głos z nizin (felieton)
Artykuł sędziego Sądu Rejonowego w Grudziądzu Dominika Bednarskiego
„W teorii nie ma różnicy między teorią a praktyką – w praktyce jest” (Yogi Berra)
Jakiś czas temu otrzymałem zaproszenie na seminarium naukowe. Zaplanowano je w formie spotkania teoretyków, praktyków (głównie sędziów) oraz praktyków–teoretyków. Inicjatywa zacna, tak więc ochoczo inwitację przejąłem. Ciekawa materia, mająca przy tym praktyczne konotacje, przedstawiona została niezwykle merytorycznie. A jednak uczelnię opuściłem z bliżej nieokreślonym, wewnętrznym poczuciem frustracji. Nie do końca wiedziałem dlaczego.
Temat spotkania, tak znakomicie i rzeczowo zaprezentowany, dotykał (pewnych) praktycznych problemów. Jednak następcza dyskusja wcale go nie dotyczyła, zbaczała na inne obszary, pomimo starań o powrót do głównego wątku. Sędziowie pytali i debatowali o informatyzacji sądów, sztucznej inteligencji, zażaleniach poziomych i składach. Ktoś wspomniał kraje skandynawskie, gdzie – jak twierdził – niewiele jest w sądzie sekretarzy, za to wiele algorytmów. Ktoś inny zwrócił uwagę na paradoksy konsultacji nowel, ponieważ czasu na opiniowanie jest śmiesznie mało.
Natłok zmian, potoki nowelizacji. Czy system prawny to wytrzyma? Według niektórych już upadł. Przynajmniej częściowo, to znaczy w zakresie Kodeksu postępowania cywilnego, jak twierdzi Robert Kulski w swoim artykule[1]. Wtóruje mu Jacek Gudowski[2],[3]. W ogóle się z autorami zgadzam, w szczególe – nie zawsze i niekoniecznie.
Systematyka kodeksu, skomplikowane oznaczenia jednostek redakcyjnych – zgoda – to nawet przy protokołowaniu bywa uciążliwe (vide: art. 162 k.p.c.). Nie mówiąc o właściwym stosowaniu procedury jako takiej. Zróżnicowane sposoby badania braków przy zażaleniach pionowych i poziomych (art. 394(1a) § 1 (1) k.p.c. i art. 394(2) § 1(2) k.p.c. vs. art. 395 § 1 k.p.c.). Składy sądów rozpoznających poszczególne zażalenia. Kompletnie niepraktyczna (i przez to martwa) instytucja posiedzenia przygotowawczego. Mnożenie postępowań odrębnych. Zdecydowanie takiej legislacji nie kibicuję.
Nie przekonuje mnie jednak bezlitosna krytyka „przeróżnych «ulepszeń» procesowych”, które, zdaniem R. Kulskiego, „tylko pozornie zdają się być pożyteczne”[4]. Owe „przeróżne «wynalazki» procesowe”[5], z padołu pierwszoinstancyjnego sędziego, nie jawią się tak dyletancko.
Bronić art. 128(1) k.p.c. w tym miejscu nie zamierzam, ponieważ uczyniłem to już wcześniej[6].
Cenię art. 47(2) k.p.c., który dopuszcza wydanie przez asystenta sędziego zarządzenia w zakresie czynności przewodniczącego. Bo „wynalazek” ten zwalnia sędziego z konieczności wykonywania wielu prostych (w zasadzie kancelaryjnych) czynności i z pewnością nie deprecjonuje prawdy jako podłoża orzeczenia o istocie sprawy[7]. Wpisuje się przy tym w systemową rolę asystenta sędziego, którego zadaniem jest, między innymi, przygotowanie spraw sądowych do rozpoznania (art. 155 § 1 ustawy Prawo o ustroju sądów powszechnych z dnia 27 lipca 2001 r.[8]). Nawiasem mówiąc, w systemie brytyjskim, gdzie sędzia prowadzi jedną dużą sprawę przez miesiąc, ciężar przygotowania procesu, w tym przesłuchania świadków, spoczywa na pełnomocnikach, pełnomocnicy przygotowują też dla sędziego projekt rozstrzygnięcia[9].
Zaskakujące, ale przepis art. 191(1) k.p.c. również okazał się dla mnie (i chyba nie tylko) użyteczny. A stało się tak, gdy pewien pełnomocnik z urzędu źle sformułował pozew. Zaatakował mianowicie umowę darowizny w oparciu o oświadczenie o jej odwołaniu, z tym że oświadczenie to powoływało się tylko i wyłącznie na wady oświadczenia woli darczyńcy. I jednocześnie zażądał nakazania złożenia oświadczenia woli[10]. Uznałem powództwo za oczywiście bezzasadne oraz – zgodnie z art. 191(1) § 3 k.p.c. – nie doręczyłem stronie przeciwnej odpisu pozwu. Wyrok uprawomocnił się w pierwszej instancji. Stało się tak bez narażania powoda na potencjalny zwrot kosztów procesu, natomiast pełnomocnika – na ewentualne roszczenia odszkodowawcze. Poza tym, i sąd, i sekretariat, mieli wyraźnie mniej pracy.
Być może art. 326 § 4 k.p.c. budzi istotne zastrzeżenia natury konstytucyjnej. Niewykluczone, że jest sprzeczny z art. 45 ust. 2 zd. 2 Konstytucji RP stanowiącym, że wyrok ogłaszany jest publicznie[11]. W każdym razie przed 2019 rokiem czytanie sentencji do pustej sali zdarzało się nader często, u niejednego wzbudzając poczucie głębokiego bezsensu. Bo skoro nikt się na ogłoszenie nie stawił, to czy nadal było ono publiczne?[12]. Oczywiście publiczne w potocznym (czyli przeciętnego klienta sądu) rozumieniu.
Krytykowane jest wprowadzenie instytucji wyłączenia sądu jako organu (art. 44(1), 44(2), 48(1) k.p.c.)[13]. Niekiedy z satysfakcją obserwuję koniec wewnątrzsądowego „ping-ponga”. To znaczy długotrwałego obiegu akt, kiedy wiadomo, że i tak wszyscy sędziowie złożą (zasadne) wnioski o swe wyłączenie. A potem sprawa zostanie przekazana do innego sądu.
Zapewne modelowo rzecz ujmując art. 224 § 3 k.p.c., umożliwiający zamknięcie rozprawy na posiedzeniu niejawnym, budzi kontrowersje w kontekście zasad jawności, bezpośredniości i ustności[14]. Z drugiej strony znacząco skraca czas niektórych postępowań, to znaczy takich, w których postępowanie dowodowe wieńczy opinia biegłego, a sprawa nie jest szczególnie zawiła. Kiedy zarzutów do opinii nie ma, albo są oczywiście bezzasadne (klasyczny wniosek o powołanie nowego biegłego, z tego tylko powodu, że opinia jest dla strony niekorzystna), nie trzeba już wyznaczać rozprawy (najczęściej za 6 lub więcej miesięcy) tylko dlatego, aby usłyszeć dokładnie to samo, co strony mogą sformułować pisemnie. No chyba, że i na wyznaczoną rozprawę nikt się nie stawi i głosu końcowego nie zaoferuje, co zdarza się stosunkowo często. Można natomiast udzielić miesięcznego terminu na zajęcie stanowisk i za kolejny miesiąc, na posiedzeniu niejawnym, zakończyć sprawę.
Zresztą bądźmy szczerzy. Wciąż aktualne credo, że ogłoszenie orzeczenia merytorycznego powinno nastąpić na posiedzeniu (w domyśle: jawnym), na którym zamknięto rozprawę (art. 326 § 1 zd. 1. k.p.c.), obowiązuje jedynie teoretycznie. W praktyce to raczej wyjątek od reguły[15]. Podobnie jak instytucja posiedzenia przygotowawczego i powiązany z nią zakaz składania wniosków dowodowych po zatwierdzeniu projektu planu rozprawy albo sporządzenia planu rozprawy. Zazwyczaj inicjatywa dowodowa przysługuje aż do zamknięcia rozprawy (art. 205(12) § 2 k.p.c.). Skoro tak, to w większości wypadków istnieje potrzeba odroczenia ogłoszenia wyroku czy postanowienia kończących postępowanie w instancji. Tak, aby jeszcze raz zanalizować dowody oraz mogące wchodzić w rachubę normy prawne. Skądinąd kwestia czy sąd wyda orzeczenie na posiedzeniu niejawnym, czy też ogłosi je na odroczonym za miesiąc posiedzeniu, nie ma większego znaczenia. Przecież na posiedzeniu przeznaczonym na ogłoszenie strony zwykle nie zabierają głosu. Przychodzą (łączą się online) i wysłuchują sądu. Czasami ten głos chcą zabrać albo zgłosić wniosek o otwarcie rozprawy na nowo, wskazując nowe twierdzenia i dowody (i tak zazwyczaj pisemnie). To samo jednak można zrobić, to znaczy „zabrać głos” oraz zgłosić nowe twierdzenia i dowody, w piśmie wniesionym na podstawie art. 224 § 3 k.p.c.
„Są tylko trzy rodzaje akordów: molowe, durowe i dominantowe” – twierdził J. Pass, słynny wirtuoz gitary jazzowej[16]. I patrzył na akordy w prosty sposób. Jednak te wszystkie G#o7, cm7(♭5), Dmi(ma7), e7+5+11, F#ma7sus(b5), gma7(#5)/F, A# dim(omit5) (analogia do aktualnej systematyki k.p.c. jak najbardziej zamierzona), nie stanowiły dla niego najmniejszego problemu. Co więcej, improwizując, skomplikowaną harmonię ogrywał nie pojedynczymi liniami melodycznymi, ale całymi akordami[17]. Ów specyficzny „umysł początkującego”[18] utorował Pass’owi drogę na muzyczne wyżyny.
Taka optyka jest mi bliska. Niewykluczone, że wymusza ją praca sędziego sądu pierwszej instancji. Interesują mnie przede wszystkim praktyczne rozwiązania oraz świeże spojrzenie. Sędziowie z nizin nie mają czasu. Czasu by doskonalić umiejętność coraz to bardziej wyrafinowanego żonglowania skomplikowanymi i chaotycznie tworzonymi przepisami. W platoński świat idei także nie uciekną. Znajdują się zbyt nisko, często nie mają wystarczającej perspektywy, aby podziwiać i kontemplować piękno pomników kultury prawnej. Owszem, mogą tak przez chwilę uczynić. Ale wówczas, bardzo szybko, taśma produkcyjna w fabryce marzeń, sprowadza ich na ziemię.
To prawda. To wszystko jest skomplikowane. Zastany stan rzeczy, jak też i próby jego naprawnienia. Niech jednak słowa „ulepszenie” czy „wynalazek” zachowają swoje podstawowe, pozytywne znaczenie. Nie myli się tylko ten, kto nic nie robi. A może, my Europejczycy, jesteśmy zbyt zachowawczy? Za dużo myślimy i planujemy, z kolei ryzyka nie lubimy, bądź też nie chcemy lub nie możemy podjąć, inaczej niż Amerykanie? W USA, jeśli przedsiębiorca zbankrutuje, po rozliczeniu, swoistej grubej kresce, otrzyma w banku kolejny kredyt, na rozpoczęcie nowej działalności. W Europie jest to niemożliwe[19]. Oczywiście, zgadzam się – prawo ma swoją bezwładność, przyrodzoną skłonność do tradycji, sprawdzonych rozwiązań[20]. Ciężko z tym polemizować. Zastanawia mnie jednak – na ile bezwładne były Rzym czy Konstantynopol w momencie swego upadku? Czy jeśli przestraszymy się zmian, to czy i tak nie przyjdą one do nas same?
A skoro już o Ameryce mowa – niech prawo będzie jak produkty Apple: proste, intuicyjne, wysoce użyteczne i praktyczne, a przy tym dużej wartości, doskonałej jakości, wewnętrznie piękne i niesprzeczne, tworzone zgodnie z kanonami sztuki (prawniczej ma się rozumieć). Ideał – powie ktoś, rzecz niemożliwa – doda inny. Zwłaszcza, że twórca potęgi firmy – Steve Jobs – porzucił studia wyższe (o zgrozo!) nie ukończywszy nawet pierwszego roku. Powiem więcej – ośmielił się tym szczycić, i to na uniwersytecie. „To było całkiem przerażające (…) – stwierdził – (…) ale patrząc z perspektywy lat – to jedna z najlepszych decyzji, jaką kiedykolwiek podjąłem”[21].
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Absolutnie nie deprecjonuję teorii i nauki prawa. Nie neguję też konieczności podnoszenia kwalifikacji, w tym poszerzania teoretycznej wiedzy. Moje wywody przypuszczalnie podważyć można w 99 miejscach. I zrobić to z punktu widzenia dziedzin prawa, o których istnieniu nie mam pojęcia. Bo „słowa mędrców są jak ościenie (…)”– stwierdził już dawno Mędrzec Kohelet.
Potem jednak przestrzegł: „Pisaniu wielu ksiąg nie ma końca, a wiele nauki utrudza ciało”[22].
[1] Zob. R. Kulski, Upadek polskiego Kodeksu postępowania cywilnego, Monitor Prawniczy 2023, nr 8, s. 463–467.
[2] Zob. J. Gudowski, Kodeks postępowania cywilnego A.D. 2022. Esej o postmodernizmie, obskurantyzmie prawnym i niekompetencji, PS 2023, nr 2, s. 20–47.
[3] Zob. Potrzebna nowa procedura cywilna, obecnego kodeksu nie da się poprawić, wywiad z J. Gudowskim, https://www.prawo.pl/prawnicy-sady/konieczna-zmiana-procedury-cywilnej-sedzia-gudowski,525781.html.
[4] R. Kulski, op. cit.
[5] J. Gudowski, op. cit.
[6] D. Bednarski: Tabu „kopiuj-wklej” – czyli o podejściu holistycznym, Praktyczny biuletyn dla sędziów nr 11/2024, Czytelnia Currenday.
[7] Według J. Gudowskiego, op. cit.: „Bardzo niepokojące są tendencje do coraz śmielszego deprecjonowania prawdy jako podłoża orzeczenia o istocie sprawy. O tym zjawisku świadczy m.in. (…) dokonywanie przeróżnych „wynalazków” procesowych (np. art. 47(2), 191(1), 271(1), 278(1), 458(9) i 505(7) k.p.c.)”.
[8] Dz.U. Nr 98, poz. 1070 ze zm.
[9] A. Łazarska, Praca w sądzie – fabryka marzeń?, Rzeczpospolita z 17.03.2019 r.
[10] Roszczenie o zobowiązanie do złożenia zastępczego oświadczenia woli jest w tej sytuacji nieadekwatne i skutkowałoby oddaleniem powództwa nawet wtedy, gdyby strona powodowa udowodniła zaistnienie wad oświadczenia woli, a także fakt skutecznego uchylenia się od skutków złożonego oświadczenia (zob. np.: wyrok SA w Szczecinie z dnia 17 maja 2017 r., I ACa 1019/16 oraz uzasadnienie wyroku SO Warszawa-Praga w Warszawie z dnia 3 grudnia 2018 r., I C 519/16).
[11] R. Kulski, op. cit.
[12] Na gruncie postępowania karnego dochodziło do jeszcze bardziej kuriozalnych sytuacji – zob.: „Sędzia godzinami czyta wyrok vs. Amber Gold w pustej Sali”, Rzeczpospolita z 22.05.2019 r.; według niektórych ostatecznie odczytywanie wyroku miało zająć ok. 30 rozpraw po 5 godzin każda, a zatem ok. 150 godzin – zob.: R. Czarnecki, Poczytaj mi Pani Sędzio… wyrok na dobranoc, https://karne24.com/poczytaj-mi-pani-sedzio-wyrok-na-dobranoc/
[13] J. Gudowski, op. cit.
[14] R. Kulski, op. cit.
[15] Zasada ta, według niektórych oznacza, że sędzia jest traktowany jak maszyna „która prowadzi proces, koduje zeznania świadków i z automatu wyrzuca orzeczenie”. Prawda jest jednak taka, iż w większości spraw potrzeba czasu na analizę sprawy i dowodów oraz wykładnię prawa. I dlatego ogłoszenie orzeczenia trzeba odroczyć. Zob. A. Łzzarska, op. cit. Zgadzam się w tym z autorką całkowicie.
[16] J. Pass – Jazz Lines DVD (1991), 03:34.
[17] Według jednej z podstawowych definicji akord to równoczesne brzmienie co najmniej trzech różnych dźwięków. Horyzontalnie rzecz ujmując – brzmią wówczas jednocześnie co najmniej trzy głosy. Dlatego też taka zdolność w jazzie, muzyce skomplikowanej harmonicznie, i to na gitarze – instrumencie z zasady jednogłosowym – wymaga wybitnych umiejętności, potężnej wiedzy oraz kreatywności.
[18] Tzw. „Shoshin” czyli termin zaczerpnięty z buddyzmu Zen. Chodzi mniej więcej o to, aby pielęgnować w sobie postawę otwartości, ciekawości i braku uprzedzeń, jaką ma osoba ucząca się czegoś po raz pierwszy.
[19] Building Your Legacy: Prince Michael of Liechtenstein talks Wealth Preservation, wywiad z Księciem Michaelem von Liechtenstein, https://www.youtube.com/watch?v=-gOqXXbfg7o, 01:19.00.
[20] Zob. Potrzebna nowa procedura cywilna….
[21] Steve Jobs’ 2005 Stanford Commencement Address, https://www.youtube.com/watch?v=UF8uR6Z6KLc, 2:47.
[22] Koh. 12,11–12, Biblia Tysiąclecia, wyd. Pallottinum.
Najnowsze artykuły
#hack4law to już IV edycja maratonu programowania dla wymiaru sprawiedliwości
To wyjątkowe wydarzenie, które łączy branżę IT oraz ekspertów z dziedziny prawa, by wspólnie pracować nad prototypami aplikacji dla wymiaru sprawiedliwości.
Poznaj naszą nową stronę
Nowa odsłona strony www to efekt naszych wspólnych wysiłków w celu dostosowania jej do najnowszych trendów i potrzeb użytkownika. Co nowego znajdziesz na naszej stronie?
Przyszłość zarządzania sprawami dłużników z Analizatorem OUD-1K
Analizator OUD to klucz do automatyzacji i integracji, który pozwoli na łatwą adaptację i aktualizację informacji o dłużnikach zgromadzonych przez e-US bezpośrednio w aplikacjach komorniczych.
Czy do naprawy samochodu ma zastosowanie art. 6 ust. 1 u.p.k.?
Artykuł radcy prawnego dra Grzegorza Kamieńskiego z Akademii Nauk Stosowanych Angelusa Silesiusa w Wałbrzychu
Kilka uwag na temat projektu zmian w ustawie o skardze na przewlekłość postępowania [1]
Artykuł sędziego Sądu Okręgowego w Toruniu Marka Lewandowskiego
Kwartalnik „Przegląd Prawa Egzekucyjnego” 2/2025 już dostępny!
Z przyjemnością informujemy, że ukazał się nowy numer PPE. To cenione źródło wiedzy dla wszystkich zainteresowanych tematyką egzekucji.
Najpopularniejsze wpisy
#hack4law to już IV edycja maratonu programowania dla wymiaru sprawiedliwości
To wyjątkowe wydarzenie, które łączy branżę IT oraz ekspertów z dziedziny prawa, by wspólnie pracować nad prototypami aplikacji dla wymiaru sprawiedliwości.
Poznaj naszą nową stronę
Nowa odsłona strony www to efekt naszych wspólnych wysiłków w celu dostosowania jej do najnowszych trendów i potrzeb użytkownika. Co nowego znajdziesz na naszej stronie?
Przyszłość zarządzania sprawami dłużników z Analizatorem OUD-1K
Analizator OUD to klucz do automatyzacji i integracji, który pozwoli na łatwą adaptację i aktualizację informacji o dłużnikach zgromadzonych przez e-US bezpośrednio w aplikacjach komorniczych.
Podobne aktualności

Czy do naprawy samochodu ma zastosowanie art. 6 ust. 1 u.p.k.?
Artykuł radcy prawnego dra Grzegorza Kamieńskiego z Akademii Nauk Stosowanych Angelusa Silesiusa w Wałbrzychu